wtorek, 2 kwietnia 2013

YeonHo no.1

Znów spadł śnieg. Nienawidziłem śniegu. Padał jedynie po to, żeby niedługo potem zrobiła się straszliwa plucha.
Byłem w drodze na lotnisko, bo miałem odebrać koleżankę. Pogoda wybitnie nie dopisywała, robiło się coraz zimnej i na dodatek coraz ciemniej. Droga w kierunku portu lotniczego nie dłużyła mi się, gdyż spędziłem ją w słuchawkach z muzyką KARY, JJ Project i VIXX. Ci ostatni skończyli niedawno promocję fantastycznego kawałka pof tytułem "On and On" lub jeśli ktoś woli "Ready to get hurt". Tak czy inaczej podróż minęła mi bardzo miło i ani się spojrzałem byłem na miejscu.
Lotnisko w Seulu wyglądało zupełnie inaczej niż nasze polskie. Nie było tutaj nigdy wszechogarniającego zamętu, wszyscy poruszali się z jakimiś odgórnie przyjętymi zasadami.
Poszedłem w kierunku bramek, gdzie odbywały się odprawy. Moja znajoma na pewno niedługo miała się tam pojawić. Podążałem za znakami, które miały mi wskazać drogę do celu. Pomyślałem, że dziewczyna po podróży będzie głodna, więc wstąpiłem do kawiarni. Kupiłem 4 muffinki i gorącą czekoladę z imbirem, w końcu należało mi się to za drogę na tym mrozie. Po wykonanych zakupach skierowałem kroki w kierunku bramek.
Szczerze powiedziawszy moja znajoma miała pierwszy raz przylecieć do Korei. Ja byłem tutaj już ponad 6 lat, poznałem kulturę, opanowałem język.
- Ona będzie tu zupełnie nowa. - pomyślałem. - Ale w końcu skoro ja dałem radę to ona tym bar..
Nie skończyłem myśli, gdyż poczułem mocne uderzenie. Okazało się, że wpadł na mnie jakiś chłopak blisko mojego wzrostu, ubrany w szaro-granatową bluzę i czarne jeansy, mający włosy koloru, który mógłbym określić jako księżycowy. Chłopak gruchnął z impetem na płytki, a przy okazji zalał się moją czekoladą, która na szczęście zdążyła już wystygnąć. Szczerze mówiąc, miałem ochotę powiedzieć mu coś bardzo niemiłego, bo mocno bolała mnie klatka piersiowa i brzuch, a powodem bólu było zderzenie z nim spowodawane jego niezdarnością.
- Przepraszam, to moja wina.. - zaczął bełkotać chłopak, spoglądając w podłogę.
- Tak twoja! - pomyślałem, ale nie zdążyłem wypowiedzieć tego na głos.
- Naprawdę mi przykro..
Po tych słowach zwrócił wzrok na mnie i zrobił speszoną minę. Spojrzał mi prosto w oczy. Przypominał mi wyraz twarzy N kiedy grał w Kissing Game z Ellien. Chwilę się nad tym zastanowiłem, nie.. Nie mogłem uwierzyć, ale.. nie.. to musiał być Cha Hackyeon z VIXX!
- Czy Ty.. jesteś Hackyeon-ssi? - teraz to ja gadałem bez składu, jakbym miał kluski w buzi.
Zapomniałem o całej sytuacji i obudził się we mnie instynkt fana.
- Tak. Miło mi cię poznać, szkoda że w takich okolicznościach. Jak Ci na imię?
- Jiho wystarczy..
- Tak więc, Jiho-ssi, może odkupiłbym ci czekoladę, która niefortunnie skończyła na mojej bluzie, a ja przy okazji zjedlibyśmy coś słodkiego?
- Ba..bardzo chętnie.
Poszliśmy w kierunku stoiska ze słodkimi bułeczkami. Chłopak kupił dwie gorące czekolady i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Nadal nie mogłem uwierzyć.. jeden z członków mojego ukochanego zespołu siedział sobie ze mną przy jednym stole jak gdyby nigdy nic. To było nieprawdopodobne! Niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnię..
- Jiho-ssi, skąd mnie kojarzysz, nie jesteś Koreańczykiem. - zaczął Hackyeon odgryzając kawałek bułki z twarożkiem.
- Tak jakby.. słucham trochę muzyki, którą tworzysz z resztą VIXX - powiedziałem spokojnie żeby nie wyjść na fanatycznego fanboya i go nie przerazić. Emocje na szczęście odrobinę opadły.
- Oh.. dopiero przyleciałeś do Seulu czy czekasz na czyjeś przybycie?
- Mieszkam w Korei już ponad 6 lat.  Przyjechałem, aby odebrać jedynie koleżankę z lotniska. - w tym momencie usłyszałem mój dzwonek, którym nie było nic innego niż 'On and On" VIXX.
- Hej Shock! Pisałam do ciebie już kilka razy, ale wolałam zadzwonić żeby się upewnić czy odbierzesz wiadomość. Niestety samolot ma opóźnienie i będę w Seulu dopiero jutro. Mam nadzieję, że nie jesteś jeszcze na lotnisku? - mojej koleżance włączyło się gadanie.
- Okay, wszystko w porządku. Będę czekać na ciebie jutro, wyślij mi dokładną godzinę SMSem. - powiedziałem po polsku.
- Dobrze. Do jutra! - Miłego lotu. Rozłączyłem się i schowałem komórkę do torby. N miał dziwną minę.
- Nie jesteś Amerykaninem prawda? - spytał podejrzliwie.
- Nie, pochodzę z Polski. To kraj koło Niemiec w Europie. - odpowiedziałem uśmiechając się.

- Zaskoczył mnie twój dzwonek. Jesteś Starlight?
- Tak... i to od dawna.

*

Od naszego pierwszego spotkania minął tydzień. Wtedy dowiedziałem się o nadchodzącym koncercie VIXX. Musiałem się tam pojawić. Jak najszybciej się dało poszukałem strony ze sprzedażą biletów i zakupiłem je. Dowiedziałem się również, że szykuje się fanmeeting, na którym MUSIAŁEM być żeby jeszcze chociaż raz z bliska móc podziwiać JEGO nieskazitelnie piękną twarz. Im bliżej było koncertu tym mocniej się denerwowałem.
W końcu nadszedł ten dzień.
Stałem blisko sceny, gdyż kupiłem jedne z droższych biletów. Było zimno, zamarzały mi dłonie, czułem mróz na policzkach, ale wszystko miało się zacząć lada moment. Widziałem rzesze piszczących fanek i  skrycie im zazdrościłem, możliwe, że któraś z nich zostanie kiedyś JEGO żoną. Jednak nie zamierzałem się tym teraz zadręczać, chciałem skupić się jedynie na występie mojego ukochanego zespołu.
Po niedługim czasie błysnęły kolorowe reflektory. Czekałem w napięciu na rozwój wypadków.
Włączono muzykę... a moje zdenerwowanie sięgało już zenitu. Po krótkim czasie pojawili się oni - Voice, Visual, Value in Excelsis, znani lepiej jako VIXX.
Możecie wierzyć lub nie, ale ich widok na żywo z takiej odległości umożliwił mi ich dokładną ocenę.
Ravi miał pomarańczowe włosy zaczesane do góry i lekko na bok oraz makijaż, który podkreślał jego 'smutne oczy' z zewnętrznymi kącikami na dół, Ken miał ciemne włosy uczesanie do góry, Hyuk podobną fryzurę tylko w kolorze fioletowym i mocny makijaż, Leo swoje intensywnie czerwone, gęste włosy ułożone w sposób, który mógłby przypominać w pewnym sensie lwią grzywę, swoją drogą wyglądał na bardzo wysokiego, Hongbin, który prezentował się jak zawsze przystojnie, miał włosy koloru brązowego, a N.. ah Hackyeon.. Nienagannie ułożona fryzura w takim samym kolorze w jakim widziałem go ostatnio - szary przypominający, błyszczący Księżyc i mocniejszy makijaż.
Z takiej perspektywy wszyscy byli o wiele bardziej atrakcyjni, choć nie byłem pewien czy tak się jeszcze da. Byli idealni niczym posągi greckich herosów lub nawet jak sami bogowie Olimpu.
Po chwili usłyszałem imiona sceniczne członków zespołu, które wybrzmiewały z ust podekscytowanych fanów. Usłyszałem pierwsze dźwięki 'Rock Ur Body', a po chwili głos Raviego i Hongbina. Fani zaczęli wykrzykiwać fanchantsy, a ja razem z nimi, poniesiony klimatem rozpoczynającego się koncertu.
Potem rozbrzmiała melodia 'Superhero', a następnie 'Starlight' i 'Don't want be an idol'. Muszę przyznać, że Ken i Leo mają naprawdę nieziemsko piękne głosy, ale słyszeć ich na nagraniu, a na żywo to niebo a ziemia.
Cały koncert szukałem wzrokiem N'a, a kiedy pojawiał się w jego zasięgu, nie spuszczałem z niego oczu. Podczas 'UUUUU' wydawało mi się, ze mnie zauważył i lekko się uśmiechnął. Serce podskoczyło mi do gardła. Poczułem uderzenie gorąca i rumieńce wstępujące na moje policzki. Nie mogłem się otrząsnać z pierwszego szoku. To było zupełnie inne doświadczenie niż kiedy spotkałem go osobiście, wtedy był Cha Hackyeonem, zwykłym chłopakiem, teraz N'em - leaderem i wokalistą mojego ukochanego zespołu, gwiazdą.
Nawet się nie spostrzegłem kiedy rozbrzmiały pierwsze nuty 'Ready to get hurt', a Leo i Ken znów zaskoczyli wspaniałym wokalem. Kiedy przyszła kolej Hackyeona, wydało mi się, że znów spojrzał w moim kierunku. Może tylko mi się wydawało?
Słuchałem nadal przejęty tym, iż niedługo zakończy się to cudowne widowisko, które zapadnie mi w pamięci na zawsze.
Nawet nie wiecie jak olbrzymia więź tworzy się między idolem a fanen podczas koncertu, a VIXX stworzyli naprawdę cudowną atmosferę. Nie da się opisać słowami tego co tam się działo.. Te wszystkie transparenty, lightsticki, krzyczący fani, a ja byłem częścią tego widowiska.
Kiedy skończyli śpiewać i tańczyć do 'On and On', ukłonili się i usiedli na wcześniej przygotowanych krzesełkach.
Zaczęto odczytywać im pytania od fanów typu na przykład do Raviego kiedy zaczął interesować się modą i rapem czy do Hongbina jak to jest być jednocześnie ulzzangiem i momzzangiem.
Ja nadal byłem zapatrzony w N'a jak w obraz jakiegoś najdoskonalszego malarza. Po chwili znów poczułem jego wzrok na sobie i faktycznie spoglądał na mnie. Posłał mi kojący uśmiech. Ah.. najpiękniejszy uśmiech świata!
Zauważyłem, że pokazuje głową w kierunku wyjścia. Zrobiłem minę wyrażającą niezrozumienie. Kiwnął głową jeszcze raz i pokazał mi znak 'czas' ukrywając dłonie za udem.
Nie wiedziałem o co mu chodzi, a kiedy spojrzałem na niego już na mnie nie patrzył, a uśmiechał się jedynie w kierunku oceanu fanów.
To było bardzo dziwne i zastanawiałem się czy sobie tego nie wymyśliłem w końcu szargało mną zbyt wiele emocji żeby myśleć racjonalnie.
Po około 15 minutach VIXX zaczęli się kłaniać i dziękować fanom za wsparcie i przybycie, każdy z nich z osobna i każdy w jedyny i niepowtarzalny dla siebie sposób.
Jeszcze raz rzuciłem smutne spojrzenie w kierunku Hackyeona. O dziwo znów zauważyłem, że pokazuje głową w kierunku wyjścia.
Niewiele myśląc, niesiony instynktem zacząłem pchać się między tłum. Po około 20 minutach udało mi się przedrzeć przez ten ocean.
Stąłem na parkingu i zastanowiłem się co tak naprawdę tu robię i na co czekam.
Pomyślałem o tym co przed chwilą było dane mi przeżyć. Wiedziałem, że moje myśli nie mają jeszcze większego sensu.
Stałem na zimnie kolejny kwadrans. Nic się nie działo oprócz tego, że przechodziły obok mnie rzesze fanów.
Nagle zauważyłem, że idzie w moim kierunku ktoś ubrany w bardzo szeroką bluzę, w której kieszeniach trzymał ręce, a na głowie ma olbrzymi kaptur. Gdybym był w Polsce pomyślałbym, że to jakiś dres, któremu nie spodobał się na przykład mój wyraz twarzy i będzie stwarzał mi jakieś problemy. Na szczęście tutaj wszystko jest całkiem inne.
Nieznajomy podszedł do mnie i nie pokazując twarzy powiedział po koreańsku dość wysokim i znajomym głosem:
- Poczekałeś. Myślałem, że nie zrozumiesz. Chodź ze mną.
Spod kaptura dało się zauważyć uśmiechniętą, piękną twarz i jasną, widoczną nawet mimo mroku grzywkę. Cholera, uszczypnijcie mnie, bo śnię! To był Hackyeon!
Czułem, że mój mózg się wyłączył, a całe ciało zesztywniało. Czułem, że umarłem i trafiłem do nieba.


Pierwszy ep opowiadania (Hack)Yeon x (Ji)Ho ^^ Całość dedykowana jest Shock'owi. Mam nadzieję, że spotka się z jego uznaniem :3

1 komentarz:

  1. Tak jak obiecałam, wyrażę opinię, drugi rozdział zostawię sobie na jutro, na razie ten ;) Widać, że piszesz jeśli nie po raz pierwszy, to dopiero początek, bo jest trochę za dużo szczegółów, ale tekst jest ładny technicznie i co najważniejsze, z tego może wyjść coś naprawdę fajnego. Daj czytelnikom miejsce na domysły i kombinowanie po swojemu ;) Powodzenia w dalszym tworzeniu <3

    OdpowiedzUsuń